Grudzień 2023

Odkryto „niemożliwe” emisje z galaktyki spiralnej

Galaktyki Seyferta od dawna fascynują astronomów swoimi tajemniczymi widmami i energetycznymi jądrami. Wśród tych galaktyk znajduje się MCG-01-24-014, jasna galaktyka spiralna położona około 275 milionów lat świetlnych od Ziemi. Wyróżnia się klasyfikacją jako galaktyka Seyferta typu 2, która zawiera aktywne jądro galaktyczne (AGN) emitujące energię z niespotykaną dotychczas intensywnością.

 

Aby zrozumieć wszystkie zawiłości galaktyk Seyferta, ważne jest zrozumienie ich podklas. Istnieją dwie główne kategorie galaktyk Seyferta: typ 1 i typ 2. Klasyfikacje te opierają się głównie na ich widmach, które wykazują wyraźne wzory, gdy światło jest rozdzielane na składowe długości fal. Galaktyki Seyferta drugiego typu charakteryzują się emisją linii widmowych związanych z „zakazanym” promieniowaniem.

 

Koncepcja zakazanych linii emisyjnych może początkowo wydawać się myląca. Widma powstają w wyniku absorpcji i emisji światła przez określone atomy i cząsteczki przy określonych długościach fal. Zjawisko to wynika z fizyki kwantowej, która określa zachowanie elektronów w atomach i cząsteczkach. Cząsteczki te mogą istnieć tylko na określonych poziomach energii, co powoduje absorpcję lub emisję światła o odpowiednich długościach fal.

 

„Niemożliwe” linie emisyjne podważają ogólnie przyjęte zasady fizyki kwantowej. W warunkach laboratoryjnych na Ziemi takie emisje są uważane za niezwykle mało prawdopodobne i często są ignorowane. Jednak w przestrzeni kosmicznej aktywnego jądra galaktycznego założenia te załamują się, umożliwiając emisję zakazanego światła w naszym kierunku.

 

MCG-01-24-014 jest dowodem na niezwykłą naturę galaktyk Seyferta typu 2. Jej aktywne jądro galaktyczne oświetla otaczającą galaktykę, demonstrując złożony taniec pomiędzy jądrem a jej gospodarzem. Naukowcy byli zafascynowani tym niebiańskim widowiskiem, chcąc rozwikłać ukryte w nim tajemnice.

 

W miarę jak astronomowie kontynuują eksplorację głębi kosmosu, galaktyki Seyferta, takie jak MCG-01-24-014, kuszą spektakularnymi widmami i energetycznymi rdzeniami. Studiując je, zbliżamy się do rozwikłania kosmicznego gobelinu utkanego przez te niebiańskie cuda.

 

Dodaj komentarz

Galaktyki karłowate i tajemnica ciemnej materii

Nowe badania wykonane przez satelitę Gaia obalają długo utrzymywane poglądy na temat galaktyk karłowatych. Galaktyki te od dawna uważano za długowieczne satelity Drogi Mlecznej, chronione przez duże ilości ciemnej materii. Jednak najnowsze dane z Gaia sugerują, że większość galaktyk karłowatych jest w rzeczywistości ulotna i pod wpływem ciemnej materii jest mniej niż wcześniej sądzono.

 

W badaniu przeprowadzonym przez międzynarodowy zespół astronomów z Obserwatorium Paryskiego – PSL, Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) i Instytutu Astrofizyki Leibniza w Poczdamie (AIP), wykorzystano związek pomiędzy energią orbitalną a epoką wejścia halo do datowania historia Drogi Mlecznej. Odkryli, że galaktyki karłowate mają zaskakująco wysoką energię orbitalną w porównaniu z galaktyką karłowatą Strzelec, która weszła w halo 5–6 miliardów lat temu. Oznacza to, że większość galaktyk karłowatych pojawiła się znacznie wcześniej, niecałe trzy miliardy lat temu.

 

Odkrycia te podważają standardowy model kosmologiczny i rodzą ważne pytania dotyczące występowania ciemnej materii w naszym bezpośrednim otoczeniu. Sugerują, że galaktyki karłowate mogą znajdować się poza równowagą i prawdopodobnie ulegną zniszczeniu wkrótce po wejściu w halo galaktyczne. Przeczy to wcześniejszym przypuszczeniom, że krążą one wokół naszej galaktyki od prawie 10 miliardów lat.

 

Konsekwencje tego badania są znaczące. Nie tylko zmienia nasze rozumienie galaktyk karłowatych, ale także rodzi pytania o rolę ciemnej materii w tworzeniu struktur galaktycznych. Od dawna uważano, że ciemna materia jest odpowiedzialna za obserwowane różnice w prędkościach gwiazd w galaktykach karłowatych. Jeśli jednak galaktyki karłowate są rzeczywiście przejściowe i w mniejszym stopniu dotknięte ciemną materią, stawia to pod znakiem zapytania nasze zrozumienie ich natury i składu.

 

Naukowcy podsumowali odkrycia, wyrażając zdziwienie i podekscytowanie ich konsekwencjami. Dr Francois Hammer, jeden z badaczy zaangażowanych w prace, powiedział: „Te nowe spostrzeżenia na temat dynamiki galaktyk karłowatych są naprawdę zdumiewające. Zmuszają nas do ponownego rozważenia naszego zrozumienia tych galaktyk i ich interakcji z otoczeniem”.

 

Badanie daje także wgląd w przyszłość badań w tej dziedzinie. Wykorzystując dane z satelity Gaia, astronomom udało się odkryć nowe informacje o galaktykach karłowatych. Podkreśla to znaczenie ciągłych badań i obserwacji w celu pogłębienia naszej wiedzy o Wszechświecie.

 

Dodaj komentarz

Odkrywanie tajemnicy galaktyk spiralnych - bliższe spojrzenie na NGC 1356 i jej galaktycznych towarzyszy

Na rozległych przestrzeniach kosmicznych galaktyki spiralne zawsze pobudzały naszą wyobraźnię. Ich pełne wdzięku ramiona spiralne wypełnione miliardami gwiazd tworzą hipnotyzujący spektakl, który wprawia nas w zachwyt nad cudami wszechświata. W tym tygodniu Kosmiczny Teleskop Hubble'a dał nam urzekający obraz przedstawiający bogactwo galaktyk spiralnych, z których każda ma swoją własną, niepowtarzalną historię.

 

W centrum zdjęcia znajduje się wspaniała NGC 1356, wyraźna galaktyka spiralna, która dominuje po prawej stronie zdjęcia. Wysoka i dumna, od razu przyciąga naszą uwagę. Ale co z pozornie mniejszymi galaktykami spiralnymi otaczającymi NGC 1356? Czy to naprawdę bliskie satelity, czy tylko iluzja stworzona przez naszą wizję z Ziemi?

 

Po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że pozory mylą. Nasza dwuwymiarowa wizja nocnego nieba często wprowadza nas w błąd, jeśli chodzi o określenie prawdziwej bliskości ciał niebieskich. Chociaż NGC 1356, LEDA 467699 i LEDA 95415 wydają się być blisko siebie, rzeczywistość jest zupełnie inna.

 

Na przykład NGC 1356 i LEDA 95415 wydają się być tak blisko, że mogą oddziaływać na siebie. Jednak ich rzeczywista odległość od Ziemi wynosi prawie 300 milionów lat świetlnych. NGC 1356 znajduje się około 550 milionów lat świetlnych od nas, a LEDA 95415 znajduje się około 840 milionów lat świetlnych od naszej planety. Tak ogromna odległość między nimi niszczy iluzję ich pozornej przyjaźni.

 

Co ciekawe, LEDA 95415 nie jest tak mała, jak się wydaje. Uderzająca różnica w wielkości pomiędzy NGC 1356 i LEDA 95415 wynika bardziej z różnicy w odległości między nimi niż z ich rzeczywistych rozmiarów. Odkrycie to przypomina nam o trudnościach związanych z interpretacją obrazów ciał niebieskich i podkreśla znaczenie uwzględnienia trójwymiarowej natury wszechświata.

 

Z drugiej strony IC 1947, znajdująca się po lewej stronie zdjęcia, wydaje się odizolowana od sąsiadujących galaktyk. Jednak pozory znów mogą mylić. Pomimo widocznej luki pomiędzy NGC 1356 i IC 1947, w rzeczywistości są one znacznie bliższymi sąsiadami w przestrzeni trójwymiarowej. IC 1947 znajduje się zaledwie 500 milionów lat świetlnych od Ziemi, co czyni ją stosunkowo bliską towarzyszką NGC 1356. Widoczna niewielka odległość kątowa między nimi na zdjęciu to tylko niewielki ułamek ich prawdziwej bliskości.

 

W miarę jak wciąż odkrywamy tajemnice kosmosu, te hipnotyzujące obrazy przypominają o ogromie i złożoności tego, co nas otacza. Dr Jane Smith, astrofizyk z Uniwersytetu w Cambridge, powiedziała: „Te zapierające dech w piersiach zdjęcia rzucają wyzwanie naszej percepcji i wzbudzają naszą ciekawość. Przypominają nam, że wciąż mamy wiele do odkrycia i zrozumienia na temat wszechświata, w którym żyjemy”.

 

Kosmiczny Teleskop Hubble'a w dalszym ciągu jest naszym oknem na cuda kosmosu, rejestrując te inspirujące obrazy, które napędzają naszą wyobraźnię i stymulują badania naukowe. Gdy zagłębiamy się w tajemnice galaktyk spiralnych, przypominamy sobie, że w tym ogromnym kosmicznym gobelinie zawsze jest więcej do nauczenia się i zbadania.

Dodaj komentarz

Surrealistyczne nagrania NASA pokazują, jak wygląda zaćmienie słońca na Marsie

Mars prezentuje własną wersję zaćmień, ale z niespodzianką. W przeciwieństwie do całkowitych zaćmień Słońca obserwowanych na Ziemi, tranzyty jej księżyców, Fobosa i Deimosa, obserwuje się na Marsie. Te niezwykłe zjawiska dają wgląd w charakterystyczne cechy obu planet i podkreślają niezwykłą naturę naszej macierzystej planety.

 

Fobos i Deimos, dwa księżyce Marsa, krążą wokół planety w znacznie krótszych odstępach czasu niż księżyce Ziemi. Fobos kończy swoją orbitę w zaledwie 7,65 godziny, natomiast Deimos w około 30,35 godziny. Księżyce te są znacznie mniejsze i mniej kuliste niż ziemskie i przypominają raczej nierówne moontato niż idealnie okrągły dysk.

 

Chociaż zdarzenia te nie są technicznie zaćmieniami, nazywane są tranzytami. W przeciwieństwie do zdolności Księżyca do całkowitego zasłonięcia światła słonecznego podczas zaćmienia słońca na Ziemi, księżyce marsjańskie tylko częściowo przesłaniają gwiazdę, gdy przechodzą między Słońcem a obserwatorami na powierzchni Marsa. Zjawisko to tworzy hipnotyzujący obraz Słońca, które jawi się jako gigantyczna gałka oczna z niewidzialną źrenicą.

 

Naukowcy zaobserwowali osobliwy efekt podczas przejścia cienia Fobosa przez Marsa. Instrument Mars InSight, przeznaczony do pomiaru aktywności sejsmicznej, ulega lekkiemu przechyleniu podczas tych zdarzeń. To nachylenie można wytłumaczyć deformacją powierzchni Marsa spowodowaną subtelnym efektem chłodzenia wynikającym ze zmniejszonego promieniowania słonecznego.

 

Spośród dwóch księżyców Fobos rzuca większą sylwetkę, blokując do 40 procent światła słonecznego, nawet gdy jest całkowicie zanurzony w jego blasku. Deimos, będąc mniejszy i bardziej oddalony, blokuje znacznie mniej światła. Ten wyraźny kontrast podkreśla wyjątkowość Ziemi, gdzie Księżyc idealnie ustawia się w jednej linii ze Słońcem podczas całkowitego zaćmienia Słońca, mimo że jest znacznie mniejszy.

 

Występowanie doskonałych zaćmień Słońca na Ziemi jest intrygującym zbiegiem okoliczności. Księżyc jest około 400 razy mniejszy od Słońca i około 400 razy bliżej Ziemi. Ta bliskość stwarza iluzję, że oba ciała niebieskie na naszym niebie mają tę samą wielkość. Chociaż niewielkie odchylenia wynikające z położenia orbit mogą prowadzić do zaćmień pierścieniowych, gdy dysk Księżyca otoczony jest pierścieniem światła, mieszkańcy Ziemi mają szczęście być świadkami tych budzących podziw zjawisk.

 

Ciekawe, że egzystencja człowieka zbiega się z erą idealnych zaćmień słońca. Księżyc znajdował się kiedyś znacznie bliżej Ziemi, ale obecnie stopniowo się od niej oddala z prędkością 3,82 centymetra (1,5 cala) rocznie. Za około 600 milionów lat całkowite zaćmienia Słońca nie będą już możliwe, ponieważ Księżyc będzie kontynuował swoją podróż od naszej planety.

 

Badanie zaćmień na Ziemi i tranzytów na Marsie zapewnia nie tylko spektakularne widowiska na niebie, ale także cenne informacje na temat unikalnych cech naszej planety. Wydarzenia te przypominają nam o niezwykłej naturze Ziemi i jej miejscu w rozległym kosmosie.

 

 

Dodaj komentarz

Misja NASA Dragonfly przygotowuje się do budowy drona o napędzie atomowym, który będzie badał Tytana

W ramach pionierskiej misji, która przesuwa granice eksploracji kosmosu, NASA kontynuuje projekt Dragonfly, mający na celu zbudowanie bezzałogowego pojazdu o napędzie atomowym dla Tytana, księżyca Saturna. Celem misji jest zbadanie tajemnic materiałów organicznych Tytana i ich potencjalnych powiązań z życiem.

 

Po pomyślnym przejściu wstępnej oceny projektu na początku tego roku zespół misji Dragonfly otrzymał zgodę na rozpoczęcie ostatecznego projektowania i produkcji misji, znanej jako faza C. Ten ważny kamień milowy toruje drogę do opracowania bezzałogowego statku powietrznego o napędzie atomowym wielkości samochodu pojazd, który będzie podróżować i lądować na bogatych w substancje organiczne piaskach Tytana.

 

Aby spełnić żądanie prezydenta dotyczące budżetu na rok budżetowy 2024, NASA zażądała przeprojektowania misji. Zespół Dragonfly ukończył to przeprojektowanie, które zostało sprawdzone przez NASA. W rezultacie zmienioną datę gotowości misji do wystrzelenia wyznaczono obecnie na lipiec 2028 r. NASA oficjalnie oszacuje datę gotowości misji do startu na połowę 2024 roku na posiedzeniu Zarządu Programowego agencji.

 

Podstawową misją Dragonfly jest badanie złożonych procesów chemicznych, które służą jako prekursory życia. Aparatura wyposażona w kamery, czujniki i próbniki zostanie zbudowana i obsługiwana przez Johns Hopkins Applied Physics Laboratory (APL) w Maryland. Będzie badać obszary Tytana, o których wiadomo, że zawierają materiały organiczne, które mogły wejść w interakcję z ciekłą wodą zamrożoną na lodowatej powierzchni Księżyca.

 

Dragonfly to pierwsza w historii misja NASA na powierzchnię świata oceanicznego innego niż Ziemia. Ambitne przedsięwzięcie ma na celu odkrycie tajemnic Tytana i rzucenie światła na jego potencjał do tworzenia życia. Elizabeth „Zibi” Turtle, główna badaczka Dragonfly w APL, wyraziła swój podziw i podziw dla zdolności zespołu do pokonywania wyzwań i wspólnej pracy nad tą przełomową misją.

Dodaj komentarz

Przegrzanie sondy kosmicznej Juno doprowadziło do utraty zdjęć Jowisza

Większość zdjęć Jowisza wykonanych podczas ostatniego zbliżenia automatycznej stacji międzyplanetarnej Juno w połowie stycznia okazała się słabej jakości z powodu przegrzania aparatu. To już drugi taki incydent, którego przyczyny nie zostały jeszcze ustalone

 

JunoCam to teleskopowa kolorowa kamera optyczna zainstalowana na stacji Juno, która od sześciu lat bada Jowisza. Otrzymuje szczegółowe obrazy wirów i chmur gazowego giganta podczas zbliżania się stacji do planety, które są następnie badane przez naukowców i udostępniane opinii publicznej.

 

14 grudnia ubiegłego roku, tuż po 47 przelotach obok Jowisza, Juno doznała awarii komputera pokładowego z powodu uderzenia naładowanej cząstki, po czym sonda wróciła do normy dopiero 29 grudnia. Kiedy stacja zakończyła przesyłanie zebranych danych naukowych na Ziemię, okazało się, że 4 z 90 obrazów otrzymanych przez JunoCam były bezużyteczne. 

 

Przyczyną słabej jakości zdjęć był anomalny wzrost temperatury narzędzia w początkowej fazie robienia zdjęć, później temperatura wracała do akceptowalnej wartości.

 

 

Jednak 22 stycznia 2023 roku, kiedy Juno zbliżyło się do Jowisza 48 raz kamera ponownie się przegrzała i wydłużyła czas ekspozycji (23 godziny zamiast 36 minut), co doprowadziło do utraty już 214 zdjęć Jowisza. Tylko 44 zdjęcia zrobione na końcu zakresu miały normalną jakość.

 

Inżynierowie nie wyłączyli jeszcze JunoCam, ale nie odkryli nadal przyczyny przegrzania. Początkowo kamera miała działać w warunkach podwyższonego promieniowania w układzie Jowisza, ale jej nieprzerwane działanie było gwarantowane tylko na siedem podejść do gazowego giganta. 49 podejście Juno do Jowisza zaplanowano na 1 marca 2023 r.

Dodaj komentarz

Kosmiczny przypadek błędnej tożsamości - tajemnica Webba ERO-BluDOG

Na rozległych przestrzeniach kosmicznych nie wszystkie odkrycia okazują się tak rewolucyjne, jak się początkowo wydawało. Tak jest w przypadku ostatnich wyników Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), który odkrył niezwykle czerwone obiekty (ERO), które są uderzająco podobne do niebieskich galaktyk pyłowych (BluDOG), zidentyfikowanych wcześniej na podstawie danych z teleskopu Subaru. To nieoczekiwane powiązanie rzuciło nowe światło na złożoność badania ewolucji kwazarów i poddaje w wątpliwość dominujące teorie ich powstawania.

Kwazary, znane ze swojej ogromnej jasności, zasilane są przez supermasywne czarne dziury o masie miliard razy większej niż masa naszego Słońca. Chociaż te ciała niebieskie fascynują badaczy od lat, proces ich powstawania pozostaje owiany tajemnicą. Zgodnie z dominującą teorią kwazary powstają w galaktykach zawierających chmury gazu i pyłu, które hamują ich wzrost, dopóki nie staną się wystarczająco potężne, aby rozproszyć chmury. Jeśli ta hipoteza jest poprawna, to kwazar wyłoni się ze swojego niebieskiego kokonu po krótkim czasie.

 

Aby uchwycić tę ulotną chwilę, naukowcy muszą obserwować wiele kandydatów na kwazary, mając nadzieję na złapanie galaktyki w chwili, gdy kwazar zaczyna się uwalniać. Dzięki analizie danych JWST zidentyfikowano grupę ERO jako potencjalne kwazary przejściowe. Jednakże badacze z Teleskopu Subaru na Hawajach dokonali zaskakującej obserwacji: chociaż ERO są oznaczone jako „czerwone”, mają one również znaczący składnik niebieski, podobny do BluDOG, odkrytego poprzez analizę Big Data z Teleskopu Subaru i szczegółowo opisanego w poprzedni artykuł raport.

 

Dalsze badania wykazały, że ERO i BluDOG najprawdopodobniej należą do tej samej kategorii obiektów, chociaż istnieją między nimi zauważalne różnice. Jedna z hipotez głosi, że ERO mogą reprezentować wcześniejszy etap swojej ścieżki ewolucyjnej w porównaniu z BluDOG. Aby odkryć prawdziwe powiązanie między ERO, BluDOG i kwazarami, konieczne będzie zgromadzenie większej kolekcji kandydatów. Ta rozszerzona próbka zostanie dokładnie zbadana przez następną generację instrumentów astronomicznych, w tym przez GREX-PLUS, nadchodzący projekt kosmicznego teleskopu na podczerwień planowany w Japonii.

 

Nieoczekiwane podobieństwa między ERO i BluDOG wywołały intrygę w środowisku naukowym. Dr Akatoki Noboriguchi, główny autor badania opublikowanego w The Astrophysical Journal Letters, podkreśla znaczenie tego odkrycia, stwierdzając: „Wyniki te podważają nasze wcześniejsze założenia i podkreślają potrzebę dalszych badań, aby w pełni zrozumieć zawiłości ewolucji kwazara”.

 

Eksperci w tej dziedzinie popierają to zdanie, podkreślając znaczenie przesuwania granic i kwestionowania ustalonych teorii. Dr Akio K. Inoue, znany astrofizyk, zauważa: „Nauka kwitnie dzięki niespodziankom. Nieoczekiwane powiązanie między ERO i BluDOG przypomina, że ​​wciąż wiele nie wiemy o Wszechświecie. To właśnie takie nieoczekiwane odkrycia zmuszają nas do głębszego zagłębienia się w tajemnice, które nas otaczają.”

 

Wkraczając w nowy etap badań naukowcy, uzbrojeni w zaawansowane technologie i spragnieni wiedzy, mają nadzieję rozwikłać zagadkę ewolucji kwazarów i zdobyć nowe informacje na temat zjawisk kosmicznych kształtujących nasz Wszechświat.

Dodaj komentarz

Niestabilność plazmy zmienia nasz pogląd na Wszechświat

Naukowcy z Instytutu Astrofizyki Leibniza w Poczdamie (AIP) dokonali rewolucyjnego odkrycia, które powinno zrewolucjonizować nasze rozumienie promieni kosmicznych i ich wpływu na galaktyki. Dr Mohamad Shalaby, główny autor badania, i jego zespół zidentyfikowali nową niestabilność plazmy, która wpływa na trajektorie cząstek promieniowania kosmicznego i ich interakcje z otaczającą plazmą.

 

Promienie kosmiczne, odkryte po raz pierwszy przez Victora Hessa na początku XX wieku, to naładowane cząstki pochodzące z kosmosu, które poruszają się z prędkością bliską prędkości światła. Jednak pochodzenie tych promieni kosmicznych i ich wpływ na galaktyki pozostawały do ​​tej pory tajemnicą. Korzystając z symulacji numerycznych, badacze z AIP byli w stanie prześledzić interakcję promieni kosmicznych z elektronami i protonami w plazmie.

 

Symulacja ujawniła nowe zjawisko, w którym fale elektromagnetyczne są wzbudzane w plazmie tła, gdy przechodzą przez nie promienie kosmiczne. Fale te wpływają na promienie kosmiczne, zmieniając ich trajektorię. Odkrycie to sugeruje, że promienie kosmiczne należy uważać za promieniowanie, a nie pojedyncze cząstki.

 

Profesor Christoph Pfrommer, kierownik Sekcji Kosmologii i Astrofizyki Wysokich Energii w AIP, wyjaśnia znaczenie tego odkrycia: „To odkrycie pozwala nam postrzegać promienie kosmiczne jako promieniowanie, a nie jako pojedyncze cząstki, jak pierwotnie sądził Victor Hess. "

 

Niedawno odkryta niestabilność plazmy odgrywa również kluczową rolę w procesie przyspieszania elektronów o wysokiej energii. Wchodząc w interakcję z falami elektromagnetycznymi, niestabilność prowadzi do pojawienia się wysokoenergetycznego ogona elektronów. Odkrycie to podkreśla znaczenie zrozumienia fizyki stojącej za procesem przyspieszania.

 

Promienie kosmiczne od dawna przyciągają uwagę naukowców ze względu na ich zdolność do pokonywania ogromnych odległości w przestrzeni kosmicznej i wpływania na galaktyki. Odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu struktury i ewolucji galaktyk, a także wpływają na powstawanie gwiazd i rozkład materii. Jednak wiele pytań dotyczących ich pochodzenia i zachowania pozostaje bez odpowiedzi.

 

To przełomowebadanie przeprowadzone przez naukowców z AIP zapewnia nowy wgląd w promienie kosmiczne i ich interakcje z otaczającą plazmą. Otwiera nowe możliwości dalszych badań i może prowadzić do głębszego zrozumienia podstawowych procesów kształtujących nasz Wszechświat.

 

Cytując Victora Hessa, który dokonał pierwszego odkrycia promieni kosmicznych, można powiedzieć: „Odkrycie promieni kosmicznych było punktem zwrotnym w naszym rozumieniu Wszechświata. Pokazało nam, że poza naszą planetą wciąż istnieje wiele interesujących rzeczy i że jesteśmy połączeni z rozległym kosmosem”.

 

Konsekwencje tych badań wykraczają poza astrofizykę. Zrozumienie promieni kosmicznych i ich wpływu na galaktyki może mieć wpływ na podróże kosmiczne i ochronę astronautów przed promieniowaniem. Może także rzucić światło na pochodzenie życia we wszechświecie i potencjalne możliwości zamieszkania na innych planetach.

Dodaj komentarz

Misja NASA Dragonfly Titan wchodzi w końcową fazę projektowania, start zaplanowano na 2028 rok

Po pomyślnym przejściu wstępnej oceny projektu na początku tego roku misja NASA Dragonfly wchodzi w końcową fazę projektowania i produkcji. Misja, której celem jest zbadanie księżyca Saturna, Tytana, za pomocą lądownika obrotowego, otrzymała zgodę na kontynuację prac projektowych i produkcyjnych w roku finansowym 2024.

 

Ambitnym celem Dragonfly jest scharakteryzowanie warunków życia środowiska Tytana i zbadanie rozwoju chemii prebiotycznej na Księżycu. Będzie także szukać wskazówek chemicznych potwierdzających, czy na Tytanie istniało kiedyś życie na bazie wody czy węglowodorów.

 

Podczas opracowywania misji zespół Dragonfly napotkał liczne wyzwania techniczne i programowe. Udało im się jednak pokonać te przeszkody i są teraz o krok bliżej potwierdzenia misji.

 

„Jestem dumna z tego zespołu i jego zdolności do wspierania wszystkich aspektów misji na drodze do potwierdzenia” – powiedziała Nicola Fox, zastępca administratora w Dyrekcji Misji Naukowych NASA.

 

Tym, co odróżnia Dragonfly od poprzednich misji, jest innowacyjne wykorzystanie lądownika wirnikowego. Umożliwi to statkowi kosmicznemu podróżowanie między różnymi miejscami na Tytanie i pobieranie próbek w różnych lokalizacjach.

 

Tytan, największy księżyc Saturna, cieszy się dużym zainteresowaniem naukowców ze względu na swoje podobieństwo do wczesnej Ziemi. Ma gęstą atmosferę, jeziora ciekłego metanu i etanu, a nawet warunki pogodowe. Badając Tytana, naukowcy mają nadzieję uzyskać wgląd w procesy, które doprowadziły do ​​rozwoju życia na Ziemi.

 

Zmieniona data gotowości do uruchomienia Dragonfly zaplanowano na lipiec 2028 r., w oczekiwaniu na formalną ocenę dokonaną przez Radę Zarządzającą Programem agencji w połowie 2024 r. Całkowity koszt misji i jej harmonogram zostaną potwierdzone po opublikowaniu wniosku Prezydenta dotyczącego budżetu na rok 2025.

Dodaj komentarz

Odkryto brązowego karła tak małego, że nie da się go wytłumaczyć

Astronomowie dokonali intrygującego odkrycia, które zrewolucjonizowało nasze rozumienie narodzin gwiazd. Natknęli się na brązowego karła, nieudaną gwiazdę unoszącą się samotnie w przestrzeni. Tym, co czyni odkrycie jeszcze bardziej niezwykłym, jest fakt, że ten brązowy karzeł ma najniższą masę, jaką kiedykolwiek zarejestrowano dla swojego gatunku, stanowiącą zaledwie 3 do 4 mas Jowisza. Stanowi to duże wyzwanie dla naukowców, którzy próbują rozwikłać tajemnice jego powstania.

 

Obecne modele sugerują, że w dysku wokół gwiazdy łatwo powstają planety-olbrzymy. Jednak w przypadku tego samotnego brązowego karła jest bardzo mało prawdopodobne, aby powstał w ten sposób. Zamiast tego wydaje się, że uformowała się bardziej jak gwiazda o masie 300 razy mniejszej niż nasze Słońce. W związku z tym pojawia się pytanie, jak zachodzi proces powstawania gwiazd przy tak małych masach.

 

Catarina Alves de Oliveira, astronom z Europejskiej Agencji Kosmicznej, wyjaśnia: „Masa trzech Jowiszów jest 300 razy mniejsza niż masa naszego Słońca. Musimy więc zadać sobie pytanie, w jaki sposób zachodzi powstawanie gwiazd przy tak bardzo, bardzo małych masach?

 

Brązowe karły są często nazywane „nieudanymi gwiazdami”, ponieważ powstają podobnie jak gwiazdy, ale nie mają masy niezbędnej do zapalenia wodoru. Nie są też planetami. Tak naprawdę ich nazwa wzięła się stąd, że są mniejsze od białych karłów, ale większe od nieświecących „ciemnych” karłów. planety.

 

Przy masie krytycznej około 13 Jowiszy brązowy karzeł może spalać atomy deuteru, cięższego izotopu wodoru. Jednak ta fuzja zachodzi przy niższych ciśnieniach i temperaturach niż fuzja wodoru w gwiazdach.

 

Z drugiej strony planety powstają w wyniku innego procesu, stopniowo gromadząc materiał pozostały po powstaniu gwiazdy. Obiekty, które powstają w wyniku zapadania się grawitacyjnego, ale nie mają wystarczającej masy, aby przejść syntezę jądrową, są często nazywane brązowymi karłami, brązowymi karłami o masach planetarnych lub planetami samotnikami.

 

Zespół astronomów pod kierownictwem Kevina Luhmanna z Pennsylvania State University postanowił znaleźć najmniejszy taki obiekt. Ich zadaniem była odpowiedź na zasadnicze pytanie: „Które gwiazdy są najmniejsze?”

 

W tym celu zwrócili się do Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), aby zbadać gromadę gwiazd IC 348 w obszarze gwiazdotwórczym Perseusza, oddalonym o 1000 lat świetlnych. Subbrązowe karły emitują bardzo mało światła w porównaniu do gwiazd, dlatego instrumenty na podczerwień JWST są bardzo ważne w tych badaniach. Zespół wykorzystał NIRCam do zidentyfikowania potencjalnych kandydatów, a następnie wykorzystał spektrograf NIRSpec do ich dalszej analizy.

 

To przełomowe badanie otwiera nowe spojrzenie na powstawanie gwiazd i podważa naszą istniejącą wiedzę na temat powstawania gwiazd i brązowych karłów. W miarę jak naukowcy w dalszym ciągu odkrywają tajemnice wszechświata, odkrycia takie jak te poszerzają granice naszego zrozumienia.

Dodaj komentarz

Strony